Społeczeństwo

Agnieszka Czernik, Ż JAK ŻYCIE

H JAK HIPOKRYZJA

Nie podoba mi się to, co Kościół rzymsko – katolicki w Polsce przez ostatnie 30 lat zrobił z piątym przykazaniem. Sprowadził przesłanie: „Nie zabijaj!” wyłącznie do aborcji albo eutanazji, nie zastanawiając się kompletnie nad sytuacją ludzi znajdujących się pomiędzy tymi dwoma zdarzeniami: już narodzonych, dla których jeszcze nie nastała chwila śmierci.

Nagroda?

Dawno, dawno temu … w marcu 2014 roku, kiedy jeszcze premierem był Donald Tusk, a ministrem pracy i zarazem polityki socjalnej Władysław Kosiniak – Kamysz, zrozpaczone i zdesperowane matki niepełnosprawnych dzieci wdarły się do Sejmu i koczowały tam przez 2 tygodnie (niektóre razem ze swoimi dziećmi zresztą; dziećmi wymagającymi opieki przez 24 godziny na dobę), upominając się o podwyższenie głodowych zasiłków dla siebie i swoich dzieci. Zasiłków, które nie wystarczają na nic. Nie przypominam sobie wówczas, aby przy tych matkach była obecna jakakolwiek zakonnica, ksiądz, biskup, zapamiętały działacz organizacji pro – life lub też któryś z tych zagorzałych naczelnych katolików RP i katolickich dziennikarzy zarazem, jak na przykład Tomasz Terlikowski. Zarówno Prymas, jak też chociażby Sekretarz Episkopatu nie zwołał konferencji prasowej lub briefingu na stojaka, podczas którego przeczytałby (bo przecież nie wygłosił) kilkuzdaniowe oświadczenie o tym, że Kościół popiera, Kościół wspiera tych rodziców, że każde życie ma najwyższą wartość, że przecież św. Ojciec Pio zawsze powtarzał, że dla chorych niczego nie szkoda, że powinny być złote klamki w każdej klinice. Ani słowa, ani gestu, ani wymiernych działań. Ani myślą, ani słowem, ani uczynkiem. Co najwyżej przemilczeniem i zaniedbaniem.

A przecież te matki zrobiły właśnie to, czego chce od nich Kościół Katolicki i organizacje pro – life. Urodziły swoje nawet najciężej chore dzieci. Chore obłożnie, które nigdy nie osiągną zdrowia, pełnosprawności czy choćby samodzielności (w najbardziej podstawowym sensie: mycie, ubranie, uczesanie, posiłki, czynności fizjologiczne). Spełniły prośbę Kościoła i działaczy pro-life i jaka nagroda je za to spotyka? Piłatowskie umywanie rąk? Dziecko urodziłaś (o to nam właśnie chodziło), więc teraz spadaj? Co najwyżej jeszcze dostaniesz wyprawkę i miejsce w domu samotnej matki, ale rotacyjne, na 2 miesiące? Dalej martw się sama, przecież to nie nasza rzecz? I co ja z tego będę miał?

Zanim dziecko nie wydostanie się na świat, nie jest osobnym bytem, nic nie kosztuje. Wtedy łatwo się roztkliwiać nad życiem nienarodzonym, nad niewiastami w stanie błogosławionym. Gorzej po porodzie, kiedy trzeba wysupłać osobne pieniądze na osobne jedzenie, osobne ubranka, wózek, łóżeczko, zabawki, książki i co gorsze lekarstwa, operacje i rehabilitacje, a trzeba wiedzieć, że dziecko chore kosztuje co najmniej 5 razy więcej niż dziecko zdrowe.

Polityka, zamiast mentalności

Kościół zamiast zająć się osadzaniem Dobrej Nowiny w mentalności ludzkiej, zajął się poszerzaniem wpływów na posłów i senatorów. Tak łatwiej? Łatwiej napisać i przyjąć ustawę, niż wyegzekwować na 100% społeczeństwa jej realizację. Marni to katolicy, którzy uspokajają własne sumienia przy lekturze Dziennika Ustaw. Jakoś nie przeszkadzają nikomu ustawy tworzące system opieki zdrowotnej w naszym państwie, będące nienazwaną eutanazją usankcjonowaną z mocy prawa. Pacjent, który trafiłby do specjalisty od razu, mógłby zostać uleczony w ramach jednorazowej wizyty i jednorazowej recepty oraz zapisanych na niej lekarstw zażywanych przez 2 tygodnie. Pacjent, który trafia do specjalisty po 8 miesiącach oczekiwania nadaje się na wielomiesięczne leczenie, najczęściej połączone z hospitalizacją lub na operację. Jeżeli poczeka na tę operację następne 3 lata, to może nawet jego sytuacja ostatecznie się rozwiąże i nic już ni trzeba będzie robić. NFZ lub samo Ministerstwo Zdrowia zaoszczędzi na tej procedurze. Jakoś nie słyszę protestów Kościoła, nie słyszę własnego zdania Episkopatu na temat sytuacji dotkliwego braku lekarzy i protestu rezydentów.

Od 30 lat nikt nie zaorał polskiej mentalności w dziedzinie dbałości o zdrowie, a przecież to też jest sens piątego przykazania. Dbanie o zdrowie własne i innych zarówno w przypadku narkotyków, dopalaczy, nadużywania leków, prowadzenia samochodu po pijanemu, ale także uzależnieniem od zbytniej dbałości o siebie, także szkodliwej, bo zakończonej uzależnieniem od operacji plastycznych i nieludzkim bólem twarzy przez 365 dni w roku. Nikt nie zastanawia się nad przyczynami uzależnienia. Nikt nie zastanawia się nad wzrostem samobójstw i dlaczego znajdujemy się w ścisłej europejskiej czołówce – 3 miejsce w Unii Europejskiej? Dlaczego Polakom nie chce się żyć?

Średnio kilka razy w miesiącu zmuszeni jesteśmy oglądać ofiary przemocy domowej (głównie dzieci i to w wieku niemowlęcym), jak też ofiary bestialstwa nad zwierzętami (owczarek niemiecki z głową porąbaną siekierą, zakopany żywcem, cudem przeżył). Dlaczego wtedy Kościół nie woła wielkim głosem, nie prawi kazań, nie naciska na posłów i senatorów? Nie wierzę albo może nie chcę wierzyć, aby to nikogo nie obchodziło.

Ja go zniszczę…

To też jest piąte przykazanie. Stosowanie przemocy psychicznej, nie tylko wobec najbliższych, ale i wobec tak zwanych osób trzecich: współpracowników, podwładnych, ale i przełożonych, sąsiadów. Nienawiść, zazdrość, pałanie żądzą zemsty, obmyślanie jej i wreszcie realizacja, życzenie komuś śmierci, chęć zniszczenia życia innym ludziom, doprowadzenia kogoś do Zła, aby w ten sposób przegrał swoje życie.

Wyżywanie się na innych, skonfliktowanie między sobą wszystkich zainteresowanych stron, podjudzanie do walki, gniew wyładowany na bliźnim (aczkolwiek to ostatnie może być również cudzym grzechem tego, który swoim zachowaniem w dłuższym okresie czasu doprowadza nas do takiego wybuchu).

Niszczenie innych, niszczenie im życia na wszystkie możliwe sposoby to też grzechy przeciw piątemu przekazaniu, przeciwko życiu drugiego człowieka.

Pomagajmy ludziom tworzyć życie, budujmy, a nie rujnujmy. Postawmy na sukces, a nie klęskę życia. Triumf naszego bliźniego jest jednocześnie naszym sukcesem i zwycięstwem.

Epilog

Minęło kilka miesięcy. Tekst mój okazał się proroczy. Matki niepełnosprawnych dzieci znowu wdarły się do Sejmu, bo tylko tak mogą zwrócić uwagę na siebie, swoje dzieci i ich potrzeby. Jak na razie pobiły rekord sprzed 4 lat – 17 dni. Znowu Kościół rzymsko – katolicki, do którego przynależę jest wielkim nieobecnym.