
Marcin Godawa, “Spacer”
Spacer
Zaszkodził spacer zbyt daleki i zbyt
wczesny – nie było dobrego snu po nim.
Spacer w uliczkach czyjegoś uśmiechu.
Szedłem powoli, szybko, zawracając,
przystając, potem nadrabiałem drogi,
przywoływany z każdego zaułka.
Iść mogłem wszędzie, lecz nikt nie powiedział,
który krok będzie pierwszym za dalekim,
który żart stanie się dowodem w sprawie
niewytoczonej oficjalnie nigdy,
gdy cisza stuka jak sądowy młotek
(a może serce?). Pozostawionemu
przy komputerze, na środku ekranu,
w otwartym oknie kręciło się w głowie,
pomiędzy czasem i milczeniem z jednej
a wersem i momentem z drugiej strony,
w przeciągu, który był życiem duchowym.
Mogłem oszczędzić sobie tego, jak nas
romantyzm wciąga, oduczając patrzeć
i słuchać świata. I żyć. Oczywiście,
można powiedzieć: ‘nowe doświadczenie’,
‘co zobaczyłem, przeżyłem, to moje!’
A przecież uśmiech jest nieodwracalny
i w ten sam spacer nie wstąpisz dwa razy.
A przecież słowo, które zbawi, będzie
wypowiedziane nie w naszym języku.
The Walk
The walk impaired. Let’s say it isn’t true
it eases sleep bringing you golden slumbers.
I walked around the streets of someone’s smile.
Me – slowing down, me – speeding up, me called
from its mysterious cosy cul-de-sacs.
On such a day I really didn’t know
which of my steps would be the first too far;
which joke would be given in evidence
although a lawsuit against me wasn’t filed
officially. I found myself at th’open
computer window, that spanned my startled head,
between this moment and that eternity,
between the word and the whole line to come
— this draft was then my spiritual life.
I could have kept myself from that how much
Romanticism cheats on us and weans us
off looking, listening, laughing, feeling, love.
You’d state: ‘Experience profits all the time’
or ‘Nothing earthly is away from you’.
But irreversible is a human smile
as well a walk cannot be entered twice.
But of the saving word we were revealed
it will be spoken not in our speech.

