Podróże,  Społeczeństwo

Sudan Południowy: 70 dni minęło jak jeden sen…

Tekst: Kazimierz Helon

70 dni minęło jak jeden sen… Oczywiście to nie mój sen. Jest to sen księdza Bosko, w którym ja skromnie biorę udział już przez 70 dni. I jak to w snach – dużo się dzieje. Zdążyłem się zaprzyjaźnić z otaczającymi mnie ludźmi, a zwłaszcza z chłopcami. Obustronnie wiemy już kto na kogo może liczyć. Poznałem kilka nowych miejsc, gdzie chłopcy przebywają, gdy są poza ośrodkiem (pozwalam sobie śledzić ich czasami), np. małe “kino”, gdzie chodzą oglądać telewizję wieczorami. Raz też śledząc Majoka dotarłem do miejsca pod dużym drzewem, gdzie jeden z konarów opada prawie aż do ziemi, tak do wysokości mojego pasa i służy za huśtawkę. Pod tym samym drzewem kilkoro chłopców artystycznie uzdolnionych ma swoją bazę. Własnoręcznie z mieszanki gliny i cementu lepią -choć to chyba bardziej jest rzeźbienie niż lepienie – auta: najczęściej pickupy i jeepy. Rzeźbią też samoloty. W swej precyzji nie zapominają o niczym! I tak w jeepach była nawet klatka bezpieczeństwa skrzętnie wymodelowana, a w samolotach pod skrzydłami silniki (jeden z nich odpadł mi podczas lotu, ale udało mi się wylądować awaryjnie ;)). Po dobrej zabawie zjedliśmy po ciastku i każdy z nas wrócił do swoich zajęć. To naprawdę zdolni malcy!

Niestety szanse na to by chłopcy poszli do szkoły są bardzo niewielkie, więc dalej prowadzimy skromne zajęcia katechizmu i języka angielskiego, a od następnego tygodnia zaczniemy także matematykę. Organizujemy zabawy, posiłek, czas kąpieli i prania, asekurujemy ich podczas tych wszystkich zajęć. I dalej śnimy o szkole…