
Obrazki z Ukrainy cz. 2
Tekst: Oktawia Galbierska | Grafika: Katarzyna Ociepska |
4.02.2016 Mateczka Rasija
Odważyłam się zagaić rozmowę ze znajomym Ukraińcem o wojnie w Donbasie i Rosji w ogóle. Usłyszałam, co następuje:
– Rosjan zawsze ktoś karmi. Lenin ich karmił, Stalin ich karmił, teraz Putin ich karmi. Naród nie karmi, tylko jeden człowiek cały naród. Tam nie może być bogactwa. Jeśli oni by się nauczyli wykorzystywać to, co mają i nauczyliby się jak zarabiać, chcieliby więcej, chcieliby innej władzy, rozwoju. A tak – mają trochę, muszą za to przeżyć, za granicę nie wyjadą, bo nie mogą zobaczyć, że można żyć inaczej i że jakiś kraj poza Rosją może być dla nich dobry. I dlatego atakują, bo myślą, że nic nie mają i muszą brać od kogoś innego. Dlatego jest wojna. Nie skończy się, póki wszystkiego nie zabiorą, bo trzeba innemu zabrać, żeby oni mieli.
– Ja się tylko zastanawiam, kto następny: Polska czy Litwa? Bo Białorusi brać nie muszą, już jest ich.
– Da, Białoruś ich. No ciekawe, kto następny, ktoś musi być. Ale to wszystko pęknie tak, jak sowiecki związek. Tam jest za dużo narodów, za dużo ziemi. Tylko co będzie, jak to się rozwali? Wtedy dopiero chaos, skoro oni nic nie potrafią, nic nie mają, nie wiedzą, jak rządzić. Ale to się nie może utrzymać, tak jak wcześniej nie mogło.
Opowiedziałam o rzeczach, które mnie przeraziły w okolicach Majdanu. Pierwsza była moja nauczycielka rosyjskiego, native – speaker, mieszkająca od ok. 30 lat w Polsce. Stałyśmy na papierosie w centrum Krakowa a ona opowiadała, że nie rozumie, jak „zachód” może być ślepy na to, że Rosja pomaga „tym biednym Ukraińcom”, którzy sami nie potrafią się sobą zająć; czy naprawdę nikt nie widzi, że media kłamią, a Putin działa przeciw wszechobecnym banderowcom? Tak to trudno zrozumieć?…. Druga sytuacja miała miejsce na festiwalu literackim w Spocie, rok bodajże 2013. Wśród zaproszonych gości znajdował się rosyjski reporter i pisarz, który na pytanie o nastroje w jego rodzinnym kraju odnośnie Majdanu odpowiedział mniej więcej tak: „Oczywiście, że w Rosji jest opozycja dla Putina, która ma mu za złe działania na Ukrainie. Ale oni nie mają mu za złe tego, że zajął Krym, tylko to, że jeszcze nie zajął Kijowa.”
Mój rozmówca uśmiechał się i kiwał głową.
– Da, tak jest.
– Wspaniała Mateczka Rasija?
– (śmiech) Mateczka… da…
– A co z Krymem? Mówi się o tym jeszcze?…
– Nic. Nie ma Krymu. Bóg w tym jest, On jeden wie, po co to wszystko i co z tego będzie.
Kilka godzin później, podczas czegoś, co nazywam „jutubowym floł”, zapoznałam się z Ukraińskim, hmm… buntownikiem. Artysta ten bezpardonowo wypowiadał się na temat władz, oskarżał prezydentów (wszystkich po kolei) o uciskanie narodu i żerowaniu na obywatelach. Jego piosenkom towarzyszą klipy nagrane podczas podróży po Ukrainie, w których ukazuje jej niemedialny obraz – zniszczone wioski, sypiące się domy, trudno przejezdne drogi. Najbardziej utkwił mi w sercu tekst, w którym pada pytanie: „a moja kraina, tak wielka (wszelka?) ruina, jak można nie lubić swojej ziemi aż tak?” i opisuje różne państwa na świecie, które radzą sobie lepiej niż Ukraina.
– Zrobili jemu wypadek – powiedział mój „DJ”.
– To znaczy co? Zamordowali?
– No… nie można tak jednoznacznie powiedzieć. Jest film na jutubie. Był zakręt, ślisko… Nie przeżył.
***
Przejeżdżałam obok fabryki Nemiroffa, swego czasu najpopularniejszej wódki na Ukrainie. Wielkie budynki świeciły pustkami. Ponad połowa rozlewni od kilku miesięcy stoi odłogiem. Od znajomych dowiedziałam się, że podczas Majdanu „pomieszali papiery”, zmienił się zarząd i zaczęto zwalniać ludzi. Produkcja znacznie spadła i wygląda na to, że za jakiś czas po Nemiroffie nie będzie śladu. Ot, pokłosie politycznych przemian.
15.02.2016

