
11 medali polskich sportowców w Rio
Tekst: Łukasz Marcinek
Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro przeszły do historii. Polska zdobyła 11 medali, ale ten dorobek powinien być większy.
Dla Polski to najlepsze Igrzyska w XXI wieku, udało się przełamać granicę, która od 2004 roku wynosiła dziesięć krążków. W klasyfikacji generalnej zajęliśmy 33 miejsce. Zwyciężyli amerykanie zdobywając 121 medali. Dorobek naszej reprezentacji powinien być większy, ale wielu szans nie wykorzystaliśmy.
Śmiało można powiedzieć, że to były Igrzyska kobiet. Nasze panie zdobyły osiem medali, podczas gdy mężczyźni stawali na podium tylko trzy razy. Żaden z naszych zawodników nie zdobył złotego medalu po raz pierwszy od 1956 roku. Rywalizacja rozpoczęła się dla nas znakomicie. Już pierwszego dnia zdobyliśmy medal. W wyścigu ze startu wspólnego znakomicie pojechał Rafał Majka, który przy wsparciu kolegów z zespołu zdobył brązowy krążek. Był to pierwszy medal dla kolarstwa na Igrzyskach od 36 lat. Najwięcej powodów do radości mieliśmy na obiekcie Lagoa, gdzie odbywały się zawody w wioślarstwie i kajakarstwie. Pierwszą osadą, która sięgnęła po medal była czwórka podwójna Maria Springwald, Joanna Leszczyńska, Agnieszka Kobus, Monika Ciaciuch. Nasze zawodniczki prowadziły przez 1500 metrów, ale w końcówce dały się wyprzedzić bardziej doświadczonym osadom z Niemiec i Holandii. Po brązie czwórki przyszedł finał dwójki podwójnej. Magdalena Fularczyk i Natalia Madaj po zaciętym wyścigu pokonały Brytyjki i zostały pierwszą kobiecą osadą, która zdobyła złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich. Tydzień po pierwszym medalu dla Polski do rywalizacji stanął Piotr Małachowski. Dyskobol był faworytem konkursu, prowadził przez pięć serii, jednak w ostatniej próbie przerzucił go Christan Harting z Niemiec i po ośmiu latach Polak ponownie został wicemistrzem olimpijskim. Dzień po srebrze pojawiła się szansa na drugie złoto w Rio. W rzucie młotem startowała rekordzistka świata i dominatorka w tej konkurencji Anita Włodarczyk. Jak na faworytkę przystało Anita nie zawiodła i już po trzech rzutach mogła się cieszyć ze złota, bowiem żadna z rywalek nie była wstanie zbliżyć się do jej wyniku. Pierwszy rzut na zaliczenie, drugi to nowy rekord olimpijski, a trzeci to nowy rekord świata 82,29. Nie było wątpliwości, kto jest królową młotu. Drugą Chinkę wyprzedziła o ponad 5,5 metra. Po wiosłach przyszła kolej na kajaki i ponownie jednego dnia sięgnęliśmy po dwa krążki. Najpierw duet Beata Mikołajczyk i Karolina Naja powtórzyły sukces z Londynu zdobywając brązowy medal, a chwile po nich Marata Walczykiewicz w sprincie na 200 metrów zdobyła srebro. Ostatnie dni rywalizacji przyniosły nam trzy krążki z brązu i jeden z srebra. Pierwszy z nich zdobyła Monika Michalik, która w zapasach w stylu wolnym (kategoria do 63 kg) pokonała w walce o medal Rosjankę Innę Trażukową i tym samym 36- letnia reprezentantka Polski sprawiła sobie wspaniały prezent na zakończenie jej bogatej w medale kariery. Kolejny krążek zdobyła Oktawia Nowacka, która jest największym zaskoczeniem naszej reprezentacji. Startująca w pięcioboju nowoczesnym zawodniczka, w marcu odstawiła kule po operacji, a w maju lekarz wyraził zgodę na wznowienie treningów. W Rio przez cztery konkurencje prowadziła, ale w ostatniej części biegu połączonym ze strzelaniem spadała na trzecie miejsce. Widać było, że kontuzja i operacja nie pozwoliły na pełne dojście do formy, ale nasza zawodniczka nie ukrywała wzruszenia i cieszyła się z tego medalu. Złoto było o krok, jednak patrząc na drogę, jaką musiała pokonać, żeby móc wystartować w Rio, brąz to jej wielki sukces. Przedostatni medal zdobył Wojciech Nowicki w rzucie młotem, który musiał zastąpić Pawła Fajdka, gdy ten odpadł w kwalifikacjach. W tym dziwnym konkursie w ostatniej serii Polak posłał młot na odległość 77.73 m i zajął trzecie miejsce. Sam zawodnik był rozczarowany i nie ukrywał, że mógł ten konkurs wygrać, ale dziwne decyzje sędziów sprawiły, że Wojtek zaczął się denerwować i te rzuty nie były takie jak być powinny. Ostatni krążek wywalczyła Maja Włoszczowska w kolarstwie górskim. Polka po ośmiu latach ponownie stanęła na podium Igrzysk Olimpijskich zdobywając srebro. Do zwyciężczyni, Szwedki Jenny Rissveds zabrakło jej 37 sekund. Nasza zawodniczka nie ukrywała radości i wzruszenia, i tak zakończyły się dla nasz Igrzyska w Rio od Majki do Mai, 11 medali: 2 złote, 3 srebrne i 6 brązowych.
Jedną z najjaśniejszych postaci w naszej ekipie została Maria Andrejczyk, 20 letnia oszczepniczka, w kwalifikacjach rzuciła 67.11 co jest nowym rekordem Polski i najlepszym wynikiem w tym roku. Niestety w finale nie udało się tego wyniku powtórzyć, gdyby Polka zbliżyła się do rezultatu z kwalifikacji, miałaby złoto. Wynik 64,78 dał czwarte miejsce, do podium zabrakło dwóch centymetrów. Polka przed kamerami nie kryła żalu gdyż miała szanse na medal. W przypadku jej występu nie ma wątpliwość, że ta zawodniczka dostarczy nam jeszcze sporo radości. Również całkiem dobrze spisała się Ewa Swoboda, nasza 19-letnia sprinterka. Odpadła wprawdzie w półfinale, ale nie ukrywała, że jedzie tu po naukę, a jej czas ma przyjść za cztery lata w Tokio. Z dobrej strony zaprezentowała się również Joanna Jóźwik. Polka w finale biegu na 800 metrów pobiła swój rekord życiowy, ale wynik 1:57,37 wystarczył do piątego miejsca, choć sama zawodniczka powiedziała, że czuje się wicemistrzynią. Wszystko za sprawą biegaczek z Afryki, które zajęły całe podium, każda z nich ma podwyższony poziom testosteronu. Ten „naturalny” doping pozwala im osiągać wyniki, do których nie mogą się zbliżyć pozostałe uczestniczki. Temat pewnie powróci gdyż to już nie jedna zawodniczka, a trzy więc sprawa testosteronu będzie często omawiana. My powinniśmy trzymać kciuki za naszą rodaczkę, która rywalizuję z nimi, choć jest z góry na przegranej pozycji.
Świetnie w Rio zaprezentowała się również Katarzyna Niewiadoma. O niespełna 21-latce mówi się, że to zawodniczka o niesamowitym potencjale, która może stać się wkrótce największą gwiazdą kolarstwa kobiet. Polka w jeździe ze startu wspólnego była wymienia jako jedna z kandydatek do medalu, ostatecznie zajęła szóste miejsce. Na mecie nie kryła rozczarowania: „chciałam zdobyć medal dla Polski”… Co by nie mówić, debiut na Igrzyskach miała bardzo udany. To kolejna reprezentantka obok Marii Andrejczyk czy Ewy Swobody, która bez wątpienia dostarczy nam wiele radości.
Również z dobrej strony zaprezentowali się piłkarze ręczni. Zawodnicy Tałanta Dujszebajewa zaczęli turniej fatalnie, przegrywając dwa spotkania w grupie. Następnie wygrali ze Szwecją i Egiptem w meczach o życie, ale ostatnie spotkanie to kolejna porażka. Awans do ćwierćfinału dało nam zwycięstwo Niemców, którzy tym samym pomogli nam przejść do następnej rundy. W niej szczypiorniści zagrali najlepszy mecz turnieju, wygrywając niespodziewanie z Chorwacją 29:26 a 12 goli rzucił Karol Bielecki. W półfinale Polska grała z Danią po zaciętym boju nasi zawodnicy przegrali jedną bramką 28:29. Mecz o brązowy medal to powtórka z fazy grupowej, na naszej drodze stanęli Niemcy. Tak samo jak w pierwszej rundzie nasi zachodni sąsiedzi okazali się lepsi, tym razem wygrywając 31:25. Polacy niestety powrócili do stylu z grupy: nieskuteczność w ataku, słaba obrona, duża liczba strat i błędów własnych, w takim stylu medalu nie da się wygrać. Finał był blisko nasi zawodnicy dostarczyli nam wielu emocji na tym turnieju, jednak dwa dobre mecze to stanowczo za mało żeby myśleć o medalu. Naszą kadrę czeka mała rewolucja wielu graczy zakończy reprezentacyjne kariery. Polska miała najstarszą kadrę ze wszystkich zespołów w Rio, teraz dojdzie do zmian, ale jak pokazuje przykład Niemiec, którzy w tym roku zostali mistrzami europy i zdobyli brąz na Igrzyskach, zmiana pokolenia może przynieść więcej korzyści niż strat.
Niestety w Rio nie wszystko się udało tak jakbyśmy tego oczekiwali. Największym skandalem była wpadka dopingowa braci Zielińskich. Nasi sztangiści, którzy mieli walczyć w Rio o medale – Adrian to mistrz olimpijski z Londynu – musieli opuścić wioskę olimpijską i wrócić do Polski. Bracia cały czas zarzekają się, że są czyści i nie brali. Dziwi fakt, że w ich organizmach wykryto, nandrolon, czyli środek, który nawet 1,5 roku po dostaniu się do ciała zostawia ślady swojej obecności. Na razie nie wiemy jak skończy się ta historia, ale doping Zielińskich to jedna z największych kompromitacji Polski w historii Igrzysk Olimpijskich. Reszta rozczarowań w Rio jest już tylko sportowa, największymi przegranymi bez wątpienia są pływacy. Niewiarygodne, że z pływania, które narodziło się w Atenach w 2004 roku dzisiaj nic nie zostało. W Rio liczyliśmy na Konrada Czerniaka i Radosława Kawęckigo. Niestety nasi faworyci zawiedli, jak każdy z naszych pływaków. Nikt z naszych zawodników nie wystąpił w finale i tylko raz udało się awansować do półfinału. Tak źle dawno nie było. Może ten występ w końcu da do myślenia, gdyż nasze pływanie w Rio sięgnęło dna i jak na razie nie widać szans na poprawę sytuacji. Równie źle wypadli nasi tenisiści. Siedem meczów i tylko jedno zwycięstwo. Największe szanse dawano Agnieszce Radwańskiej, czwartej rakiecie świata. Dla „Isi” były to trzecie Igrzyska jak do tej pory wygrała tylko jeden mecz w Pekinie w 2008 roku. W Rio miało być lepiej, ale wyszło jak zawsze na Igrzyskach. Radwańska już w pierwszej rundzie przegrała z 64 w rankingu Chinką Zheng 4:6, 5:7. Na naszą zawodniczkę spadła lawina krytyki, w jej grze nie było widać zaangażowania oraz woli walki. Wielu kibiców pamięta sytuacje z przed czterech lat, gdy po odpadnięciu w pierwszej rundzie powiedziała, że Igrzyska nie są najważniejsze. Jej sytuacji nie poprawia fakt, że jeszcze w trakcie turnieju w Rio wzięła udział w zawodach, w Cincinnati gdzie doszła do ćwierćfinału. Trudno też uwierzyć w jej słowa, że odkuję się w Tokio, patrząc na jej grę podczas turniejów olimpijskich wydaje się to mało realne.
Paweł Fajdek to największy przegrany w Rio. Rzut młotem miał być polską konkurencją, ale tylko w połowie. Anita Włodarczyk zdobyła za to złoto, bijąc przy tym rekord świata. W jej ślady miał iść Fajdek, ale Polak zawiódł nie awansując do finału. Reprezentant Polski przewodzi na światowych listach. Dziesięć najdłuższych rzutów powyżej 80 metrów należy do niego, ale w Rio poległ z kretesem. O Pawle mówiono już cztery lata temu jako o czarnym koniu naszego zespołu, jednak w Londynie nie przebrnął prze eliminacje. To można było mu wybaczyć – młody zawodnik, który dopiero się uczy. Przez ten czas nabrał doświadczenia zdobywając medale mistrzostw świata i europy. Do Brazylii jechał jako pewniak do złota. W eliminacjach pierwszy rzut spalił, a dwóch kolejnych próbach posłał młot zaledwie na 72 metr, co oznaczało jedno: najlepszy zawodnik ostatniego czasu w młocie nie zdobędzie medalu. W finale po brąz sięgnął Wojciech Nowicki a zwycięzca konkursu Dilszod Nazarov z Tadżykistanu uzyskał odległość 78.68 m, co w normalnych warunkach dla Pawła Fajdka nie stanowi żadnego problemu. Po zawodach Fajdek umieścił wideo na facebooku, w którym przeprosił kibiców za swój występ nie umiał wytłumaczyć tego, co się stało, mówił to wszystko ze łzami w oczach. To kolejny faworyt do medalu, który nie spełnił swoich marzeń i oczekiwań kibiców. Następny na tej liście jest Adam Kszczot, mistrz Europy z tego roku, o którym mówiono, że może rywalizować i pokonać Afrykanów, niestety tak się nie stało. Polak swobodnie przeszedł pierwszą rundę. W półfinale przez 700 metrów wszystko szło zgodnie z planem na ostatniej setce Adam miał przyspieszyć. Jednak nie zrobił obok niego swobodnie, przemknął Amerykanin, do finału brakło 0,05 s. Adam nie potrafił tego wytłumaczyć, dlaczego na ostatniej prostej zabrakło energii. W całym biegu czuł się dobrze, ale w decydującym momencie nogi przestały chodzić – mówił przed kamerami. Zawodnik nie żałował słów przed Rio, że jedzie walczyć o medal może nawet złoty, bo wiedział, że go na to stać. Wiedzieli to też kibice, dlatego ta porażka jest ciężka do zaakceptowania. W Rio zdobyliśmy cztery medale na wodzie, ale dzięki tym, co wiosłują. Duże nadzieje wiązaliśmy z żeglarstwem i klasą RS:X, w Londynie w tej kategorii brązowe medale zdobyli Zofia Klepacka i Przemysław Miarczyński. Do Brazylii pojechali aktualni mistrzowie świata: Małgorzata Białecka i Piotr Myszka, niestety nie powtórzyli wyniku poprzedników. W rywalizacji kobiet nasza mistrzyni nie miała nic do powiedzenia. Białecka cały czas trzymała się w tyle stawki i zawody ukończyła na 14 pozycji. Bliżej medalu był Piotr Myszka, który długo utrzymywał trzecie miejsce, ale w przedostatnim dniu rywalizacji zanotował fatalne rezultaty 13, 16 i 16 miejsce sprawiły, że jego przewaga nad rywalami stopniała. W ostatnim wyścigu dał się wyprzedzić na ostatniej prostej do mety i tym samym stracił medal, zajmując czwarte miejsce. Ostatnimi na liście wielkich rozczarowań są siatkarze, którzy od 2004 roku na Igrzyskach odpadają w ćwierćfinałach. Zawodnicy jak i trener powtarzali, że jadą walczyć o medal. Żeby to osiągnąć poświęcono Ligę Światową, akceptowano porażki w tych rozgrywkach w imię wyższego celu. Faza grupowa była obiecująca, Polacy rozbili Egipt, po zaciętym meczu wygrali z Iranem, następnie po najlepszym meczu w tym roku nie dali szans Argentynie. Nawet porażka z Rosją nie była wstanie zmącić pozytywnych nastrojów. Wszyscy wiedzieli, że najważniejsze spotkania rozegrają się po fazie grupowej. W niej zawodnicy trenera Antigi zmierzyli się z USA. Biało-czerwoni zagrali najgorszy mecz turnieju, nie podjęli walki z Amerykanami i gładko przegrali 0:3. W drugim secie kluczowym dla losów meczu nasi zawodnicy prowadzili, 18:13 ale od tego momentu zdobyli 4 punkty przy 12 rywali i przegrali. To kolejny ćwierćfinał, którzy siatkarze przegrywają niemal nie podejmując walki, najbliżej upragnionego półfinału byli w Pekinie w 2008 roku gdzie przegrali z Włochami 2:3. Stephane Antiga zapowiedział, że dalej chce pracować z reprezentacją. Jednak sytuacja Francuza jest nie pewna i niewykluczone, że pożegna się funkcją trenera.
Tyle o sukcesach i rozczarowaniach i niewykorzystanych szansach, uważam, że tych drugich i tak było więcej. Jakie możemy wyciągnąć wnioski po Rio 2016? Jak zawsze po Igrzyskach dochodzimy do wniosku, że polski sport potrzebuje zmian. Po pierwsze musi powstać system apolityczny, taki, którego nie zmieni następna partia, która dojdzie od władzy. Po drugie trzeba się skupić na konkretnej grupie sportów. Nie da się rozwijać żadnej dyscypliny, jeżeli wszystkie wrzucimy do jednego worka. Najlepszym przykładem tego są Węgrzy. Zdobyli oni piętnaście medali, z czego osiem złotych i tylko jeden nie pochodzi z „triady”: kajaki, pływanie, szermierka. My mamy większy potencjał niż Madziarzy. Postawmy na konkretne dyscypliny: lekkoatletykę, wiosła, kajaki. W nich jest największy potencjał. Dorzućmy do tego zapasy, nie tak dawno „polską specjalność”. Co prawda w Rio zdobyliśmy tylko jeden medal, ale widać postęp względem Londynu. Stwórzmy system szkolenia, zajmijmy się marketingiem, promujmy te dyscypliny. Niech ludzie o nich słyszą nie tylko raz na cztery lata. Jeśli zwiększymy świadomość społeczeństwa, które się nimi zainteresuje, sponsorzy się znajdą. To pozwoli rozwijać te dyscypliny, jak i następne. Nie da się zrobić wszystkiego na raz. Po trzecie cierpliwość. Na sukcesy trzeba będzie poczekać, ale jeśli podejdziemy do tego serio i bez pośpiechu efekty będą widoczne już w Tokio. Cały czas uważam, że Polska może zdobyć na Igrzyskach dwadzieścia, a nawet trzydzieści medali. Jest w nas potencjał, żeby to osiągnąć. Potrzeba tylko dać możliwość trenowania i rozwijania się a efekty przyjdą. Lepsze niż dzisiaj jesteśmy wstanie to sobie wyobrazić.

