
Poza horyzont
Tekst: Katarzyna Łuszczak
W 1990 roku sonda Voyager 1, będąc już za orbitą Plutona, wykonała pożegnalne zdjęcie Układu Słonecznego. Ziemia z odległości ponad sześciu miliardów kilometrów wygląda na nim jak ledwowidoczny, blady punkt o rozmiarze mniejszym od piksela. Z naukowego punktu widzenia zdjęcie nie ma żadnej wartości, jednak jest w nim ukryta prawda o miejscu człowieka we wszechświecie.
Zdjęcie powstało z inicjatywy Carla Sagana, astronoma i pisarza, zaangażowanego w projekt Voyager. Kilka lat później naukowiec wydał książkę Błękitna kropka. Człowiek i jego przyszłość w kosmosie, w której odniósł się do sławnej fotografii. Zauważył w niej jak mało istotna jest nasza planeta w odniesieniu do kosmosu – to przecież tylko mała drobinka na obrzeżach galaktyki. Co na tak bezczelne stwierdzenie powiedzieliby nasi przodkowie, którzy umieścili Ziemię w centrum wszechświata, wierzący że ludzkość zajmuje zaszczytne i wyjątkowe miejsce? Zapewne nie byliby zachwyceni. Czy jednak na pewno jesteśmy tylko mieszkańcami nic nieznaczącego pyłku, orbitującego wokół niezbyt interesującej gwiazdy gdzieś na obrzeżach galaktyki?
Patrząc z perspektywy nieskończonego wszechświata – tak. Na całe szczęście nie musimy ograniczać się tylko do jednego punktu widzenia. Sagan, we wspomnianej książce, kontynuuje swoje rozważania. Zauważa, że Ziemia, ta mała błękitna kropka, to nasz dom. Miejsce narodzin wszystkich od początków historii ludzkości, wszystkich dobrych królów i despotów, wszystkich bohaterów i złoczyńców, wizjonerów i destruktorów, a także wszystkich których znamy i kochamy. To po prostu dom naszego gatunku, jedyne miejsce w którym możemy obecnie żyć, jedyny który znamy. To chyba dobry powód żeby dbać o naszą planetę, a ziomków z ekskluzywnego klubu homo sapiens traktować z trochę większą cierpliwością i zrozumieniem.
W tym momencie można zapytać, czy dojście do tych dość oczywistych prawd wymaga wysyłania w kosmos sond, których zbudowanie kosztuje miliony dolarów i absorbuje setki najtęższych współczesnych umysłów. Czy nie można przeznaczyć tych środków na inne, ważniejsze i pilniejsze cele? Przecież wciąż borykamy się z tyloma nierozwiązanymi problemami, które nękają ludzkość. Przewlekłe i ciężkie choroby, głód, konflikty i wojny, katastrofy naturalne, pogłębiające się nierówności i problemy społeczne. Czy naprawdę musimy marnować niewyobrażalnie duże zasoby materialne i intelektualne, by szukać odpowiedzi na pytania, które nie mają prawie wpływu na codzienne życie, a przy okazji ignorując problemy niszczące powoli naszą cywilizację?
Z jednej strony – tak, marnowanie niewyobrażalnych środków na kosmiczne podróże wydaje się być obecnie bezsensowne. Z drugiej strony… Kiedyś, tysiące lat temu, nasz przodek wyszedł z jaskini i ośmielił się popatrzeć w rozgwieżdżone niebo. Może zapragnął ku niemu wzlecieć. Całkiem niedorzeczne marzenie, prawda? Wieki temu Europejczycy odkryli nowe kontynenty, kilkadziesiąt lat temu stanęliśmy na Księżycu, niedawno sonda New Horizons przesłała nam pierwsze szczegółowe zdjęcie Plutona. Wszystkie te odkrycia i osiągnięcia były motywowane chęcią zysku lub innych korzyści ale również typowym dla ludzkości pragnieniem zobaczenia niepoznanych miejsc, zerknięciem poza horyzont. A technologia nam w tym pomaga.

